piątek, 4 grudnia 2015

W dłoniach biała flaga.

https://www.youtube.com/watch?v=zCB9STBB01o




Ta piosenka idealnie mi przypomina dlaczego mam ten tatuaż.

Niby człowiek, który pracuje po 13 h codziennie nie ma czasu na depresję...ale...ja mam czas.
Zawsze.

Wczoraj stojąc na przystanku, czytałam gazetę wrocławską. Znajdował się w niej horoskop. Nie zastanawiając się przeczytałam go z ciekawości, bo przecież nie wierzę w tego typu rzeczy.

Według tego horoskopu, mój problem, który ponoć dręczy mnie od dłuższego czasu, powinien się rozwiązać.

Postanowiłam napić się wina, po ciężkim otwieraniu nowego sklepu mi się należało. Kupiłam 1,5 litra wspaniałego wina. Stwierdzam, że zdecydowanie nie powinnam pić.

Pozdrawiam,
ja.

piątek, 11 września 2015

"Ze wszystkich zmartwień, którymi trapiłam się w życiu, przynajmniej dziewięćdziesiąt procent było niepotrzebnych - często powtarzam to moje ulubione powiedzenie. Może jesteśmy zbyt czujni, zbyt uważni, zbyt zasłuchani w nasze obawy. Wydaje nam się, że zaraz, lada chwila, coś złego może się zdarzyć, a nawet powinno. Może w tych wszystkich obawach gubi się samo życie, jego niepowtarzalny smak. Może słowo 'lekkomyślność' oznacza coś dobrego - po prostu lekkość myśli, czyli beztroskę A tak bardzo przecież chcemy, choćby przez chwilę, być bez trosk. Może odwaga to nie jest brak strachu, tylko panowanie nad nim."

wtorek, 1 września 2015

Dzień dobry.

Przyjaciele. Ostatnio chyba jest ich mniej. ZDECYDOWANIE mniej.
Jakoś nie jest mi przykro, bo przykro było mi na początku. Uczę się mieć "wyjebane", bo z tego co mi wiadomo, to jest najprostsze.

Dlaczego?
Nie wiem. Już nic nie wiem, w sumie.

Przyjaciele, to bardzo dziwni ludzie. Zawsze wydawało mi się, że przyjaciele powinni się wspierać, pomagać, być. A tymczasem jest zupełnie inaczej. Wydaje Ci się, że masz w nich wszystko, a okazuje się, że gdy tylko zaczną się pojawiać życiowe schody, to znikają i tylko nieliczni zostaną.

Tak właśnie jest.

Ogólnie to blizny pozostają.

Dlatego z całym szacunkiem, ale będę odpłacać się tym samym. Bo ileż można przymykać oko na pewne sprawy? Taka sytuacja.

_________________________________________________________________________________


Wrzesień miesiącem zmian - bardzo dużych.

Do wszystkich, którzy mają ze mną jakiś problem - MOŻECIE MNIE ŚMIAŁO POCAŁOWAĆ W DUPĘ.

A teraz idę dalej być szczęśliwą.

wtorek, 18 sierpnia 2015

Jako, że wyszło, że tu znowu piszę...przypał.

Przypałem jest też to, że nikt (prawie nikt) nie wierzy mi gdy mówię, że wszystko jest OK.
Haha, średnio.

A dlaczego mi nie wierzą? Przez ostatnie notki na http://odczegobytuzaczac.blogspot.com/ 
No co zrobisz andrzej, jak nic nie zrobisz.

Ostatnio (jak zwykle w moim życiu) było kilka ciekawych zwrotów akcji.

Po pierwsze: straciłam, o ile w ogóle można nazwać to straceniem, przyjaciółkę...o ile można było nazwać ją przyjaciółką.
Cała akcja polegała na tym, że nie miałam zielonego pojęcia z jakiego powodu rozpoczęła się między nami wojna. Skończyło się na tym, że do dziś nie mamy kontaktu.

Czy się z tego powodu cieszę, żałuję?

Na pewno się nie cieszę, ponieważ ZAWSZE, ale to zawsze po stracie kogoś "bliskiego" w naszym sercu pozostaje nieokreślona pustka.

Natomiast nie wiem czy żałować. Z tego co wiem, to ponoć "nie ma czego żałować". Sądzę, że określenia "jest mi to obojętne" czy "latałoby mi to koło chuja, gdybym go miała" nie są najrozsądniejszymi, dlatego niestety ich nie użyję. No trudno.

Początkowo było mi przykro, ale po rzeczach, jakich się dowiedziałam, uważam, że ABSOLUTNIE WCALE nie powinno mi być przykro. Dlatego też poprawiam koronę i lecę dalej, bo nie można stać w miejscu.

PAMIĘTAJ: przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej. Chyba to powiedzenie absolutnie się  u niej sprawdziło, bo trzymała mnie mega blisko.

W moim idealnym związku także nie brakowało zawirowań. Nie wiem o co chodzi, ale chodzi mi o to bardzo mocno. Aczkolwiek o tym rozpisywać się nie będę, bo teraz jest OK (SERIO OK).

Wraz z przyjaciółką wpakowałyśmy się mega gówno, właściwie to ja się wpakowałam...i do 28 sierpnia będę żyć w totalnym chaosie.
Wręcz gówna większego nie widziałam, ale pewnie sobie poradzę, w końcu jestem sobą.

Zmieniłam także pracę.
Czy na lepszą? Nie wiem, okaże się z czasem. Póki co wytrzymuję tam, co jest mega plusem, POŻYJEMY, ZOBACZYMY.

Wczoraj po rozmowie z przyjacielem, dowiedziałam się, że jest mu przykro, ponieważ nie mówię mu wszystkiego.
A dlaczego się tego dowiedziałam? Ponieważ napisałam notkę na tym właśnie blogu.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jest mu przykro, ALE (musi być) jak przykro było mi, kiedy dowiedziałam się, że ciąża Jego dziewczyny była głupim żartem, kłamstwem?

Chujowo, pozdrawiam ja.

Więc ogólnie jest OK, ja zapierdalam wręcz na pełnych obrotach, a ostatnie dwa tygodnie były koszmarem. W ciągu całego miesiąca będę mieć łącznie 4 dni wolne, więc umrę.

Piję właśnie wino, więc nie zwracam uwagi na interpunkcję. tak bardzo ja.
Oby było czytelnie.

Zamierzam pisać tu często, wiec git.

POLECAM SIĘ NA PRZYSZŁOŚĆ JA.

piątek, 26 czerwca 2015




Genialny cytat, który opisuje mój aktualny humor i stan.
Wydaje mi się, że z każdym dniem się pogarsza. Czy to źle?
Przecież było tak dobrze, było.

Chciałabym zniknąć, mogę?

środa, 17 czerwca 2015

Cześć wszystkim,

Co u Was?

U mnie średnio, w sumie, bo tak.
Dwa dni temu miałam rocznicę z moim Mężczyzną, nie świętowaliśmy (chociaż w głębi serca bardzo chciałam).
Dlaczego?
Ponieważ mój Mężczyzna nie lubi takich rzeczy. No jak nie lubi, to co zrobić. Jebać to.

Moje marzenia chwilowo zostały zniszczone, także nie zamierzam się znowu pakować w dziennikarstwo. Chyba nie jest mi to pisane...ale zamierzam napisać książkę, bo dlaczego by nie?
I tak jej nikt nie przeczyta bo zamierzam ją schować w pudle na strychu. Zawsze też istnieje nadzieja, że ją spale (tak jak poprzednią książę). Dlaczego? Bo mogę.

Jak humor?
Coraz lepiej. Powoli godzę się z przeszłością. Jestem wygraną osobą, wręcz zajebistą. Psycholog mi tak powtarza, ale chyba nie bardzo mogę wierzyć w jego słowa. Dlaczego? Nie rozumie jednej prostej rzeczy - niektórzy po danym akcie/momencie/wypadku/wydarzeniu nie mogą się pozbierać w jeden dzień, niektórym zajmuje to o wiele więcej czasu.

Chyba zły z niego psycholog. Jebać.

Cudownie mi się tu pisze, wiedząc, że i tak moi przyjaciele tego nie przeczytają. Nie powinni czytać takich rzeczy, będzie im przykro.

Na mojej twarzy pojawia się coraz częściej uśmiech, wydaje mi się, że nie jest sztuczny.
Mam nadzieję, że mi się nie wydaje :)

Chyba pójdę się pomodlić do Boga, dawno z nim nie rozmawiałam. Mama nie byłaby zadowolona.

Za 14 dni jedziemy na urlop i chciałabym, żeby był udany. Od dawna nigdzie nie byłam.

Spadam.
Może tu jeszcze napiszę.
Pozdrawiam,
ja.

czwartek, 26 marca 2015


Odchodzę od zmysłów. Zastanawiam się tylko czy codziennie jest gorzej...czy może już się uspokoiło. 
Nie mam pojęcia.
Słyszałam, że mi się polepsza. Uśmiecham się nawet. Nie chce mi się nawet o tym rozmawiać.

Za każdym razem "coś", moja psychika za każdym razem coś sobie ubzdura. Myślę, że dla mojej psychiki nie ma już ratunku.

Myślę, że już nigdy się nie zmieni, a ja codziennie już będę tą zwykłą dziewczyną, która po przyjściu do domu ściąga ten wspaniały uśmiech z twarzy i kładzie się do łóżka, byleby popłakać z dala od świata.

Nie wiem, o co mi chodzi. Wszystkie te zdarzenia tak zatarły się w mojej głowie, że nie funkcjonuję już normalnie. I choć ostatnio było naprawdę "nieźle", to już nie jest. 
Przeszłość wróciła. Nie lubię kiedy wraca. Ale ona nieustanie to robi. Po prostu wraca. 

W czym tkwi problem? 

Są rzeczy, o których nie chce się mówić... 

Na samą myśl robi mi się niedobrze...

Ciężko jest z kimś o tym rozmawiać, dużo osób nie rozumie, nikt właściwie nie rozumie. Nikt nie wie, że rozpierdala mnie od środka każdego dnia.

Nikt nie wie, że każdego dnia nie tylko wzrokiem chcę dotykać krawędzi dachu. 

Potrzebuję życiowego przycisku "reset".